To już ostatni post ze ślubnej serii, ale napisanie go zajęło mi wieczność :D. Dzisiaj skupię się na wszelakich usługach, które wynajęliśmy w dniu ślubu.
Może zaczniemy od kwestii, którą trzeba załatwić najszybciej planując wesele - sala. Pierwotna lista gości zamykała się na 219 osobach i na tyle też szukaliśmy sali (jak się potem okazało liczba gości wykruszyła się do 160 osób). Ostatecznie zdecydowaliśmy się na Restaurację Ranczo w Kazimierowie. Sala jest nowoczesna i stylowa, a właściciele bardzo sympatyczni i skorzy do dogadania się. Jedzenie - rewelacja, wszystko doprawione i aromatyczne. Bardzo cenię, jeżeli ktoś jest tak zaangażowany w swoją pracę i życzliwie podchodzi do swoich klientów. Nie będę podawała ceny "talerzyka", ponieważ my umowę podpisywaliśmy w 2015r., więc teraz stawki uległy zmianie.
Jeśli chodzi o zespół to tutaj było nie lada zamieszanie. Byliśmy na weselu, gdzie występował Nexus Band. Bardzo nam się spodobał, więc zadzwoniliśmy do nich, że ich rezerwujemy, a do Warszawy przyjedziemy w późniejszym terminie, żeby wpłacić zaliczkę. Kiedy zajechaliśmy okazało się, że nasz termin został zajęty przez inną parę, ale proponują nam swój drugi skład, czyli Zespół z Wodzirejem. Nawet nie wiecie, jacy byliśmy wściekli, ale zgodziliśmy się, bo i co mieliśmy zrobić? I tym oto sposobem wzięliśmy zespół trochę w ciemno, ale wiecie co? To był ogień! Wodzirej Mariusz okazał się najsympatyczniejszym człowiekiem pod słońcem - nie był nachalny, ale potrafił tak zabawić, że wszyscy goście wychodzili na parkiet do wspólnych zabaw. Konkursy zrobione ze smakiem, ale zarazem bardzo trafne. Dużo układów tanecznych np. Polonez na sam początek wesela, Belgijka na poprawinach, Tunak Tunak Tun, folkowe przyśpiewki przy stołach. Cały zespół zasługuje na ogromny ukłon. Nie zdradzę Wam konkretnej ceny, ponieważ mąż dał mi zakaz ujawniania tych dużych sum (:D). Jeżeli ktoś lubi "żywe instrumenty", woli orkiestrę zamiast DJ i przykłada dużą wagę do kwestii muzyki na weselu, to nie wahajcie się nawet chwili.
PS. ciekawostka - wiecie, że Filip Chajzer nakręcił, kiedyś materiał do DDTVN, w którym występuje "nasz" wodzirej? ;)
Kolejna kwestia to fotograf i kamerzysta. My zdecydowaliśmy się na Studio Alex z Kościelca, ponieważ widzieliśmy już kilkukrotnie ich prace, podobały nam się, więc nawet nie szukaliśmy nikogo innego. Wszystkie zdjęcia weselne, które widzicie tutaj na blogu (również te z sesji plenerowej) to właśnie ich zasługa. Z filmu jesteśmy również bardzo zadowoleni. Dużym plusem jest fakt, że film czy fotoksięgę mogliśmy edytować według własnych upodobań. Czyli pomimo obrobionego materiału mogliśmy nanosić na wszystko poprawki, tak aby spełniało to nasze oczekiwania w 100%. W umowie minimalna ilość obrobionych zdjęć to 400, a my dostaliśmy ich aż 743! Jest w czym wybierać. O Oli i Jarku można na pewno powiedzieć jedno - są profesjonalistami - czuje się to nie tylko oglądając ich zdjęcia czy filmy, ale również pracując z nimi. Mnie bardzo podobało się to, że podczas zdjęć od razu wydawali komunikaty w stylu: "Monika popraw welon" "Tomek przekrzywiła Ci się muszka", bo jak dla mnie nie ma nic gorszego, niż piękne zdjęcia, na których drażni mnie detal. Przypilnowali, aby w trakcie wesela zrobić zdjęcie grupowe, ale również pojedyncze zdjęcia z gośćmi, które będą stanowiły wspaniałą pamiątkę po latach. Nie pominęli ozdób w domu, w kościele i na sali. Z perspektywy czasu żałujemy tylko, że nie wzięliśmy ich również na poprawiny, bo to co tam się działo przeszło najśmielsze oczekiwania i warte było uwiecznienia ;). Tutaj również pominę kwestię finansową.
Jeśli chodzi o drink bar, to wzięliśmy barmana, który obsługiwał już jedno wesele, na którym byliśmy, a ponieważ drinki bardzo nam smakowały, decyzję mieliśmy podjętą. Możecie go znaleźć na fb wpisując Lime Bar, barman ma na imię Marcin. Drinki bardzo smaczne, wyraziste (nie słodkie ulepy :D) i ciekawie podane. U nas drink bar miał ogromne wzięcie - alkohole, które były zakupione na wesele i poprawiny poszły już w dniu wesela. Zdecydowaliśmy się na opcję, gdzie to barman kupuje wszystko (alkohole, napoje, dodatki etc.), żeby nie dokładać sobie bieganiny po monopolowych przed ślubem. Całość wyniosła nas 4200zł.
Zdecydowaliśmy się też na fontannę czekoladową z firmy Criollo. Ja sama uwielbiam te fontanny, ale zawsze, ale to zawsze ubrudzę sukienkę czekoladą. Dlatego na swoim weselu postanowiłam całkowicie zrezygnować z jej jedzenia (ale to nie zmieniło faktu, że chciałam fontannę dla gości) w obawie przed plamą, która biłaby po oczach na tle śnieżnobiałej sukni. Oprócz fontanny i mlecznej czekolady pan z Criollo zapewniał mi owoce/przekąski i palmę owocową. Podobno (osobiście się nie przekonałam :() wszystko było bardzo smaczne. Tę atrakcję mieliśmy tylko w dniu wesela. Za całość zapłaciliśmy 1410zł.
Pierwszy taniec. Ponieważ my z Tomkiem nigdy nie zagramy w Dirty Dancing musieliśmy udać się na kilka lekcji tańca. Zdecydowaliśmy się na Szkołę Tańca Wypych w Kaliszu, bo była najbliżej i miała dobre opinie. Byliśmy tam dwa bądź trzy razy i nauczyliśmy się kilku ładnych obrotów i podnoszenia, co nam w zupełności wystarczyło - trzeba liczyć siły na zamiary :D. Za jedną lekcję płaciliśmy 120zł.
Taniec w chmurach. Dwie rady: po pierwsze, jeżeli chcecie tę atrakcję, to nie oszczędzajcie na dymie, bo wtedy zamiast tańca w chmurach będziecie mieli taniec w dymku. Po drugie, nie sądziłam, że podczas jego ulatniania podłoga stanie się ślizga. W swoim tańcu mieliśmy podnoszenie, więc zaczęłam panikować, kiedy poczułam, że pod nogami mam lodowisko ( już wyobrażałam sobie moja spektakularną glebę, kiedy biorę rozbieg :D). Z tego wszystkiego pomyliłam kroki, ale koniec końców jakoś dobrnęliśmy, bez upadku, z pięknym podnoszeniem. My za nasz dym płaciliśmy 600zł.
Tort robiła nam kuzynka Tomka, która zajmuje się tym zawodowo, a w dodatku robi najlepsze ciasta i torty na świecie. Pomimo tego, że mój ślub nie był w rustykalnym stylu, zdecydowałam się na naked cake. Po pierwsze ze względu na wygląd, który mnie urzekł, po drugie ze względu na smak. Nie lubię tortów z toną masy cukrowej, a nasz naked cake z owocami, bitą śmietaną i biszkoptami był lekki i orzeźwiający - idealny w sierpniu. Miałam akurat ten komfort, że Madzia nie zdarła ze mnie fortuny, a w dodatku zajęła się wszystkim, włącznie z przetransportowaniem go na salę weselną.
Mieliśmy jeszcze na swoim weselu fotobudkę, ale nie jestem Wam w stanie napisać żadnych szczegółów, ponieważ moja teściowa załatwiała ją w ostatniej chwili przed ślubem i nie chcąc dokładać mi obowiązków (kochana kobieta!) sama zajęła się tym od początku do końca, także nawet nie mam pojęcia cóż to była za firma. Stołem wiejskim również zajęła się ona.
Jeśli chodzi o zespół to tutaj było nie lada zamieszanie. Byliśmy na weselu, gdzie występował Nexus Band. Bardzo nam się spodobał, więc zadzwoniliśmy do nich, że ich rezerwujemy, a do Warszawy przyjedziemy w późniejszym terminie, żeby wpłacić zaliczkę. Kiedy zajechaliśmy okazało się, że nasz termin został zajęty przez inną parę, ale proponują nam swój drugi skład, czyli Zespół z Wodzirejem. Nawet nie wiecie, jacy byliśmy wściekli, ale zgodziliśmy się, bo i co mieliśmy zrobić? I tym oto sposobem wzięliśmy zespół trochę w ciemno, ale wiecie co? To był ogień! Wodzirej Mariusz okazał się najsympatyczniejszym człowiekiem pod słońcem - nie był nachalny, ale potrafił tak zabawić, że wszyscy goście wychodzili na parkiet do wspólnych zabaw. Konkursy zrobione ze smakiem, ale zarazem bardzo trafne. Dużo układów tanecznych np. Polonez na sam początek wesela, Belgijka na poprawinach, Tunak Tunak Tun, folkowe przyśpiewki przy stołach. Cały zespół zasługuje na ogromny ukłon. Nie zdradzę Wam konkretnej ceny, ponieważ mąż dał mi zakaz ujawniania tych dużych sum (:D). Jeżeli ktoś lubi "żywe instrumenty", woli orkiestrę zamiast DJ i przykłada dużą wagę do kwestii muzyki na weselu, to nie wahajcie się nawet chwili.
PS. ciekawostka - wiecie, że Filip Chajzer nakręcił, kiedyś materiał do DDTVN, w którym występuje "nasz" wodzirej? ;)
Kolejna kwestia to fotograf i kamerzysta. My zdecydowaliśmy się na Studio Alex z Kościelca, ponieważ widzieliśmy już kilkukrotnie ich prace, podobały nam się, więc nawet nie szukaliśmy nikogo innego. Wszystkie zdjęcia weselne, które widzicie tutaj na blogu (również te z sesji plenerowej) to właśnie ich zasługa. Z filmu jesteśmy również bardzo zadowoleni. Dużym plusem jest fakt, że film czy fotoksięgę mogliśmy edytować według własnych upodobań. Czyli pomimo obrobionego materiału mogliśmy nanosić na wszystko poprawki, tak aby spełniało to nasze oczekiwania w 100%. W umowie minimalna ilość obrobionych zdjęć to 400, a my dostaliśmy ich aż 743! Jest w czym wybierać. O Oli i Jarku można na pewno powiedzieć jedno - są profesjonalistami - czuje się to nie tylko oglądając ich zdjęcia czy filmy, ale również pracując z nimi. Mnie bardzo podobało się to, że podczas zdjęć od razu wydawali komunikaty w stylu: "Monika popraw welon" "Tomek przekrzywiła Ci się muszka", bo jak dla mnie nie ma nic gorszego, niż piękne zdjęcia, na których drażni mnie detal. Przypilnowali, aby w trakcie wesela zrobić zdjęcie grupowe, ale również pojedyncze zdjęcia z gośćmi, które będą stanowiły wspaniałą pamiątkę po latach. Nie pominęli ozdób w domu, w kościele i na sali. Z perspektywy czasu żałujemy tylko, że nie wzięliśmy ich również na poprawiny, bo to co tam się działo przeszło najśmielsze oczekiwania i warte było uwiecznienia ;). Tutaj również pominę kwestię finansową.
Jeśli chodzi o drink bar, to wzięliśmy barmana, który obsługiwał już jedno wesele, na którym byliśmy, a ponieważ drinki bardzo nam smakowały, decyzję mieliśmy podjętą. Możecie go znaleźć na fb wpisując Lime Bar, barman ma na imię Marcin. Drinki bardzo smaczne, wyraziste (nie słodkie ulepy :D) i ciekawie podane. U nas drink bar miał ogromne wzięcie - alkohole, które były zakupione na wesele i poprawiny poszły już w dniu wesela. Zdecydowaliśmy się na opcję, gdzie to barman kupuje wszystko (alkohole, napoje, dodatki etc.), żeby nie dokładać sobie bieganiny po monopolowych przed ślubem. Całość wyniosła nas 4200zł.
Zdecydowaliśmy się też na fontannę czekoladową z firmy Criollo. Ja sama uwielbiam te fontanny, ale zawsze, ale to zawsze ubrudzę sukienkę czekoladą. Dlatego na swoim weselu postanowiłam całkowicie zrezygnować z jej jedzenia (ale to nie zmieniło faktu, że chciałam fontannę dla gości) w obawie przed plamą, która biłaby po oczach na tle śnieżnobiałej sukni. Oprócz fontanny i mlecznej czekolady pan z Criollo zapewniał mi owoce/przekąski i palmę owocową. Podobno (osobiście się nie przekonałam :() wszystko było bardzo smaczne. Tę atrakcję mieliśmy tylko w dniu wesela. Za całość zapłaciliśmy 1410zł.
Pierwszy taniec. Ponieważ my z Tomkiem nigdy nie zagramy w Dirty Dancing musieliśmy udać się na kilka lekcji tańca. Zdecydowaliśmy się na Szkołę Tańca Wypych w Kaliszu, bo była najbliżej i miała dobre opinie. Byliśmy tam dwa bądź trzy razy i nauczyliśmy się kilku ładnych obrotów i podnoszenia, co nam w zupełności wystarczyło - trzeba liczyć siły na zamiary :D. Za jedną lekcję płaciliśmy 120zł.
Taniec w chmurach. Dwie rady: po pierwsze, jeżeli chcecie tę atrakcję, to nie oszczędzajcie na dymie, bo wtedy zamiast tańca w chmurach będziecie mieli taniec w dymku. Po drugie, nie sądziłam, że podczas jego ulatniania podłoga stanie się ślizga. W swoim tańcu mieliśmy podnoszenie, więc zaczęłam panikować, kiedy poczułam, że pod nogami mam lodowisko ( już wyobrażałam sobie moja spektakularną glebę, kiedy biorę rozbieg :D). Z tego wszystkiego pomyliłam kroki, ale koniec końców jakoś dobrnęliśmy, bez upadku, z pięknym podnoszeniem. My za nasz dym płaciliśmy 600zł.
Tort robiła nam kuzynka Tomka, która zajmuje się tym zawodowo, a w dodatku robi najlepsze ciasta i torty na świecie. Pomimo tego, że mój ślub nie był w rustykalnym stylu, zdecydowałam się na naked cake. Po pierwsze ze względu na wygląd, który mnie urzekł, po drugie ze względu na smak. Nie lubię tortów z toną masy cukrowej, a nasz naked cake z owocami, bitą śmietaną i biszkoptami był lekki i orzeźwiający - idealny w sierpniu. Miałam akurat ten komfort, że Madzia nie zdarła ze mnie fortuny, a w dodatku zajęła się wszystkim, włącznie z przetransportowaniem go na salę weselną.
Mieliśmy jeszcze na swoim weselu fotobudkę, ale nie jestem Wam w stanie napisać żadnych szczegółów, ponieważ moja teściowa załatwiała ją w ostatniej chwili przed ślubem i nie chcąc dokładać mi obowiązków (kochana kobieta!) sama zajęła się tym od początku do końca, także nawet nie mam pojęcia cóż to była za firma. Stołem wiejskim również zajęła się ona.
my z mężem niedługo mamy pierwszą rocznicę :)
OdpowiedzUsuń_____________
♥ Blog dla kobiet daria-porcelain.pl ♥
Genialnie wyglądałaś! <3
OdpowiedzUsuńMnóstwo fantastycznych zdjęć :) Pięknie wyglądałaś
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to ostatni wpis ślubny bo ja mogę je czytać na okrągło 😊 Ale inne też lubię więc już czekam na następny 😋 a zdjęcia jak zwykle genialne!
OdpowiedzUsuńDziękuję! <3 <3 <3
Usuńpiękne zdjęcia! jesteś prześliczna!<3
OdpowiedzUsuńjej, jak cudownie! i jakie piękne zdjęcia! nie można wzroku oderwać :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia - bardzo wysokiej jakości, bez względu na ilość światła. Bardzo ładna sesja!!
OdpowiedzUsuń