sobota, 14 lipca 2018

O tym jak fryzjer zniszczył mi włosy oraz jak je odbudowuję. | #włosing

Cześć! :) 
   Wpis, który dodaję dzisiaj piszę JUŻ z lekkim sercem, w którym nie przelewa się żal o zniszczenie tak cennego atrybutu dla każdej kobiety, jakim są włosy. Dlaczego już? Bo na tę chwilę udało mi się je w miarę możliwości odratować, ale zawdzięczać mogę to tylko i wyłącznie sobie oraz pewnej grupie na fb, do której trafiłam. 

   W grudniu poszłam do fryzjera na sombre. Nieoczekiwanie pod wpływem rozjaśniacza moje włosy "zagotowały się". Fryzjerka w stresie zaczęła je myć, a widząc co się wydarzyło spytała czy może je obciąć. Zgodziłam się, bo długie włosy dla mnie nie są wartością autoteliczną i uważam, że dobrze obcięta długość do ramion wygląda równie fajnie. Nawet na początku zaczęłam pocieszać fryzjerkę, choć nie sądziłam, że za kilkanaście dni to ja będę potrzebowała podnoszenia na duchu. 
   Po kilku myciach w domu było coraz gorzej, a na szczotce pozostawały całe połacie włosów. Zniszczenia zaczęły wychodzić na całej długości rozjaśniacza, a jak to w przypadku sombre - jasny kolor jest naprawdę wysoko, nieopodal skóry głowy. W dniu farbowania fryzjerka obiecywała mi, że ona podejmie się rekonstrukcji włosów na własny koszt i jeżeli trzeba będzie to spotkamy się nawet 20 razy. Kiedy przyszło co do czego, zaprosiła mnie raz na olaplex, a o kolejne dwa zabiegi (olaplex i nawilżanie keratynowe) musiałam upominać się sama. Wiecie, głupio jest trochę prosić się o swoje, dlatego po 3 zabiegu dałam sobie spokój. 
   W całym tym zamieszaniu są trzy rzeczy, które bardzo mi się nie podobały: niewłaściwy dobór kosmetyków, zganianie winy na klienta oraz nieprzyznawanie się do błędu.
   Fryzjerka próbowała wymyślać jakieś niestworzone historie np. używa Pani oleju kokosowego? To na pewno przez to. Ja rozumiem, że prawdopodobnie moje włosy nie byłe w dobrej kondycji, ale do diabła to nie ja jestem fryzjerką! Jeżeli specjalista widzi, że włosy są w złym stanie to dlaczego podejmuje się ich farbowania? Trzeba było odmówić wykonania zabiegu, a nie potem zganiać na klienta, że przyszedł do salonu ze zniszczonymi włosami.
Poza tym fryzjerka poleciła mi kosmetyki, które w ogóle się u mnie nie sprawdzały, a wręcz odwrotnie - robiły na mojej głowie szopę. Wtedy zaczęłam przekopywać Internet w poszukiwaniu informacji co mogę zrobić, żeby im pomóc, a przede wszystkim jak im dodatkowo nie szkodzić. I wtedy trafiłam na grupę Włosing na facebooku, a moje życie już nigdy nie było takie samo! :D
   Jak sama nazwa mówi jest to grupa poświęcona włosom, a jej mentorem jest Youtuberka Agnieszka z kanału wwwlosy.pl. Wtedy też dowiedziałam się o podziale kosmetyków na trzy grupy: emolienty, humektanty i proteiny. Niebawem miałam też zorientować się, że moje włosy są przeproteinowe, a fryzjerka po felernym zajściu poleciła mi całą serię kosmetyków mlecznych, które są bombą proteinową! Czyli zamiast od razu im pomóc, dodatkowo je katowałam. Świadomie zaczęłam zaopatrywać się w kosmetyki humektantowe i emolientowe, których tak brakowało moim włosom. Podobnie z olejami - kiedy dowiedziałam się jaką mam porowatość włosów, zaczęłam używać właściwych produktów.

   Teraz przedstawie Wam kilka kosmetyków, które uratowały moje włosy przed ścięciem na jeża. Zacznijmy od olejowania. Tutaj świetne produkty stworzyła Anwen, która dostosowała od razu oleje do porowatości włosów. Olej marakuja jest przeznaczony dla wysokoporowatych (czyli takich po ciężkich zabiegach chemicznych jak np. rozjaśnianie). 
   Po pierwsze, pachnie fantastycznie. Musicie też wiedzieć o tym, że wbrew pozorom oleje nie nawilżają, ale przywracają włosom ich właściwą strukturę. Taki produkt zostawiam na włosach nawet przez całą noc, a zabieg na początku wykonywałam raz lub dwa w tygodniu.
   Po olejowaniu kolejny krok to emulgowanie. Robimy to za pomocą odżywki/maski i ma to ułatwić proces domywania oleju z włosów, aby były sypiące, a nie przeciążone i posklejane. Możecie tutaj użyć dowolnego produktu. Dla mnie najlepiej teraz sprawdza się odżywka i maska Cameleo z Delii (wcześniej, kiedy miałam bardzo przeproteinowane włosy starałam się unikać keratyny w składzie).
   
   Jeśli chodzi o mycie to moim faworytem jest miętowy szampon peelingujący Anwen. Ma on w sobie drobinki, które dodatkowo masują i peelingują skalp podczas mycia włosów. 
Używam też delikatnego szamponu, bez SLS, albo przynajmniej takiego, który ma SLS daleko w składzie. Doceniłam wtedy niezmiernie ziołowy szampon z Fitomedu. Jest tak delikatny w swoim działaniu, że dla moich zmęczonych już włosów stanowił ukojenie. Jest rewelacyjny, aczkolwiek na szampony ziołowe trzeba trochę uważać, bo stosowane za długo mogą wysuszać włosy. Dlatego używałam go wymiennie z szamponem Emolium. Była z nich zgrana para. 

 
   I teraz etap, który jak dla mnie robi największą robotę - odżywki i maski. Ze względu na przeproteinowanie skupiłam się na maskach emolientowych i humektantowych, czyli tych głęboko nawilżających.  
   Najwspanialsza pod słońcem - maska do włosów wysokoporowatych z kiełek pszenicy i kakao. Cudo! To jak ta maska działa na moje włosy to prawdziwe wybawienie. Teraz kupiłam również tą do średnioporowatych.
   Drugie odkrycie to odżywka z Fitomedu z wyciągniem z rumianku i słonecznika, który jest dedykowany odcieniom blond. Włosy niesamowicie miłe w dotyku po zmyciu odżywki. Podobnie jak szampon z tej firmy - miód na moje uszy... tfu! włosy ;).
   Jako humektant polecano produkty z aloesem, dlatego kupiłam Pilomax- Aloe Wax, ale tutaj jestem bardzo zawiedziona. W ogóle mi nie służy i w dodatku tworzy ogromny kołtun na głowie zaraz po zmyciu maski, dlatego z tym produktem jestem akurat na nie.
   Jest też odżywka dla leniwych, czyli płynna keratyna w sprayu. Jeżeli naprawdę nie mam czasu to po umyciu włosów spryskuję nią włosy, przy czym jej już nie spłukujemy.


   Ostatni etap to zabezpieczenia końcówek. Ja używam akurat jedwabiu z Delii. Poniżej wrzucam Wam jeszcze rachunek ze sklepu Anwen, żebyście mogły rozeznać się w cenach (załapałam się wtedy akurat na jakąś promocję).
Jak wyglądają moje włosy teraz? A no tak jak na zdjęciu poniżej. Od grudnia byłam raz na podcięciu włosów, tych najbardziej zniszczonych (oczywiście u innego fryzjera). Od tamtej pory nie farbowałam włosów, a ponieważ góra zgrała się z moim naturalnym kolorem pozwoliłam im spokojnie rosnąć. Odstawiłam praktycznie całkowicie prostownicę oraz używam suszarki z chłodnym nawiewem. Wiem, że i tak nie jest idealnie, ale myślę, że porównując z tym co było jest naprawdę nieźle.  Niemniej kosztowało mnie to dużo czasu, zaangażowania, nerwów i pieniędzy. 

10 komentarzy:

  1. Można wiedzieć gdzie byłaś u fryzjera?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisz priv na Facebooku lub DM na Instagramie :).

      Usuń
  2. Na ostatnim zdjęciu Twoje włosy wyglądają już bardzo ładnie w porównaniu z trzecim od góry... Masakra, że fryzjer potrafi tak zaszkodzić! Dobrze, że teraz dochodzisz do coraz lepszej kondycji włosów!

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka jest prawda, że w PL PO 90r. (POokragłostolcowa republika, tzw III erpe) nie ma żadnej kontroli ani weryfikacji żadnej branży pod względem jakości czy uczciwosci wykonywania usług. To samo z handlem wszelkimi artykułami, w PL jest sprzedawany kazdy bubel, na który jest POpyt. Handel i usługi to dla klienta i nabywcy loteria.

    OdpowiedzUsuń
  4. Współczuję, ja miałam inny przypadek. Byłam u fryzjera, który miał mi podciąć końcówki a opitolił polowe włosów i to na dodatek krzywo. Włosy miałam za łopatki teraz mam do ramion :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety tak się dzieje, gdy fryzjer nie zna się na tym co robi. Współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. współczuję, ja się staram unikać fryzjerów, niestety często nie znają się na tym co robią

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziewczyny musicie pisać opinie tym "fryzjerom" na stronach gdzie się reklamują, inaczej kolejne osoby będą miały zniszczone włosy, a w ten sposób może uda się wywalić takich partaczy z rynku, albo powstanie kultura i się będą liczyli z klientem. Przestańcie się obawiać opiniowania. W końcu to potem wy musicie po ich naprawiać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam mi też fryzjerka spieprzyła wlosy,miało być ombre a wyszla taka tragedia,że szok!wlosy mi wypadly,mialam za ramiona,teraz mam za ucho,próbuje wszystkich kosmetyków byle je odbudować! Niektórzy fryzjerzy powinni poprostu odejsc od zawodu bo jak widać nie nadają się kompletnie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam zaraz po operacji jaką przeszłam moje włosy były osłabione zrezygnowałam z prostownicy że suszarki o wysokiej temp po roku czasu włosy były piękne na długość zdrowe i silne Wybrałam się do fryzjerki bo chciałam odświeżyć kolor wcześniej rozjaśniany Fryzjerka nalozyła mi na całej długości rozjaśniacz myślałam że wie co robi że napewno uzyła odpowiedniego powiedziała tylko tyle wiesz dużo masz włosów wiedz jak ci trochę ubędzie nawet nie będzie widać a w modzie teraz jest olejowanie Wiedziała co zrobiła po tygodniu włosy zaczeły się łamac kruszyć długość jest do ramion a były do połowy pleców płakać mi się chce już samo to jak widziałam ile tam pozbyłam się włosów chciało mi się płakać stwierdziła że to normalne a byłam u Agnieszki w Podegrodziu nie polecam

    OdpowiedzUsuń

sobota, 14 lipca 2018

O tym jak fryzjer zniszczył mi włosy oraz jak je odbudowuję. | #włosing

Cześć! :) 
   Wpis, który dodaję dzisiaj piszę JUŻ z lekkim sercem, w którym nie przelewa się żal o zniszczenie tak cennego atrybutu dla każdej kobiety, jakim są włosy. Dlaczego już? Bo na tę chwilę udało mi się je w miarę możliwości odratować, ale zawdzięczać mogę to tylko i wyłącznie sobie oraz pewnej grupie na fb, do której trafiłam. 

   W grudniu poszłam do fryzjera na sombre. Nieoczekiwanie pod wpływem rozjaśniacza moje włosy "zagotowały się". Fryzjerka w stresie zaczęła je myć, a widząc co się wydarzyło spytała czy może je obciąć. Zgodziłam się, bo długie włosy dla mnie nie są wartością autoteliczną i uważam, że dobrze obcięta długość do ramion wygląda równie fajnie. Nawet na początku zaczęłam pocieszać fryzjerkę, choć nie sądziłam, że za kilkanaście dni to ja będę potrzebowała podnoszenia na duchu. 
   Po kilku myciach w domu było coraz gorzej, a na szczotce pozostawały całe połacie włosów. Zniszczenia zaczęły wychodzić na całej długości rozjaśniacza, a jak to w przypadku sombre - jasny kolor jest naprawdę wysoko, nieopodal skóry głowy. W dniu farbowania fryzjerka obiecywała mi, że ona podejmie się rekonstrukcji włosów na własny koszt i jeżeli trzeba będzie to spotkamy się nawet 20 razy. Kiedy przyszło co do czego, zaprosiła mnie raz na olaplex, a o kolejne dwa zabiegi (olaplex i nawilżanie keratynowe) musiałam upominać się sama. Wiecie, głupio jest trochę prosić się o swoje, dlatego po 3 zabiegu dałam sobie spokój. 
   W całym tym zamieszaniu są trzy rzeczy, które bardzo mi się nie podobały: niewłaściwy dobór kosmetyków, zganianie winy na klienta oraz nieprzyznawanie się do błędu.
   Fryzjerka próbowała wymyślać jakieś niestworzone historie np. używa Pani oleju kokosowego? To na pewno przez to. Ja rozumiem, że prawdopodobnie moje włosy nie byłe w dobrej kondycji, ale do diabła to nie ja jestem fryzjerką! Jeżeli specjalista widzi, że włosy są w złym stanie to dlaczego podejmuje się ich farbowania? Trzeba było odmówić wykonania zabiegu, a nie potem zganiać na klienta, że przyszedł do salonu ze zniszczonymi włosami.
Poza tym fryzjerka poleciła mi kosmetyki, które w ogóle się u mnie nie sprawdzały, a wręcz odwrotnie - robiły na mojej głowie szopę. Wtedy zaczęłam przekopywać Internet w poszukiwaniu informacji co mogę zrobić, żeby im pomóc, a przede wszystkim jak im dodatkowo nie szkodzić. I wtedy trafiłam na grupę Włosing na facebooku, a moje życie już nigdy nie było takie samo! :D
   Jak sama nazwa mówi jest to grupa poświęcona włosom, a jej mentorem jest Youtuberka Agnieszka z kanału wwwlosy.pl. Wtedy też dowiedziałam się o podziale kosmetyków na trzy grupy: emolienty, humektanty i proteiny. Niebawem miałam też zorientować się, że moje włosy są przeproteinowe, a fryzjerka po felernym zajściu poleciła mi całą serię kosmetyków mlecznych, które są bombą proteinową! Czyli zamiast od razu im pomóc, dodatkowo je katowałam. Świadomie zaczęłam zaopatrywać się w kosmetyki humektantowe i emolientowe, których tak brakowało moim włosom. Podobnie z olejami - kiedy dowiedziałam się jaką mam porowatość włosów, zaczęłam używać właściwych produktów.

   Teraz przedstawie Wam kilka kosmetyków, które uratowały moje włosy przed ścięciem na jeża. Zacznijmy od olejowania. Tutaj świetne produkty stworzyła Anwen, która dostosowała od razu oleje do porowatości włosów. Olej marakuja jest przeznaczony dla wysokoporowatych (czyli takich po ciężkich zabiegach chemicznych jak np. rozjaśnianie). 
   Po pierwsze, pachnie fantastycznie. Musicie też wiedzieć o tym, że wbrew pozorom oleje nie nawilżają, ale przywracają włosom ich właściwą strukturę. Taki produkt zostawiam na włosach nawet przez całą noc, a zabieg na początku wykonywałam raz lub dwa w tygodniu.
   Po olejowaniu kolejny krok to emulgowanie. Robimy to za pomocą odżywki/maski i ma to ułatwić proces domywania oleju z włosów, aby były sypiące, a nie przeciążone i posklejane. Możecie tutaj użyć dowolnego produktu. Dla mnie najlepiej teraz sprawdza się odżywka i maska Cameleo z Delii (wcześniej, kiedy miałam bardzo przeproteinowane włosy starałam się unikać keratyny w składzie).
   
   Jeśli chodzi o mycie to moim faworytem jest miętowy szampon peelingujący Anwen. Ma on w sobie drobinki, które dodatkowo masują i peelingują skalp podczas mycia włosów. 
Używam też delikatnego szamponu, bez SLS, albo przynajmniej takiego, który ma SLS daleko w składzie. Doceniłam wtedy niezmiernie ziołowy szampon z Fitomedu. Jest tak delikatny w swoim działaniu, że dla moich zmęczonych już włosów stanowił ukojenie. Jest rewelacyjny, aczkolwiek na szampony ziołowe trzeba trochę uważać, bo stosowane za długo mogą wysuszać włosy. Dlatego używałam go wymiennie z szamponem Emolium. Była z nich zgrana para. 

 
   I teraz etap, który jak dla mnie robi największą robotę - odżywki i maski. Ze względu na przeproteinowanie skupiłam się na maskach emolientowych i humektantowych, czyli tych głęboko nawilżających.  
   Najwspanialsza pod słońcem - maska do włosów wysokoporowatych z kiełek pszenicy i kakao. Cudo! To jak ta maska działa na moje włosy to prawdziwe wybawienie. Teraz kupiłam również tą do średnioporowatych.
   Drugie odkrycie to odżywka z Fitomedu z wyciągniem z rumianku i słonecznika, który jest dedykowany odcieniom blond. Włosy niesamowicie miłe w dotyku po zmyciu odżywki. Podobnie jak szampon z tej firmy - miód na moje uszy... tfu! włosy ;).
   Jako humektant polecano produkty z aloesem, dlatego kupiłam Pilomax- Aloe Wax, ale tutaj jestem bardzo zawiedziona. W ogóle mi nie służy i w dodatku tworzy ogromny kołtun na głowie zaraz po zmyciu maski, dlatego z tym produktem jestem akurat na nie.
   Jest też odżywka dla leniwych, czyli płynna keratyna w sprayu. Jeżeli naprawdę nie mam czasu to po umyciu włosów spryskuję nią włosy, przy czym jej już nie spłukujemy.


   Ostatni etap to zabezpieczenia końcówek. Ja używam akurat jedwabiu z Delii. Poniżej wrzucam Wam jeszcze rachunek ze sklepu Anwen, żebyście mogły rozeznać się w cenach (załapałam się wtedy akurat na jakąś promocję).
Jak wyglądają moje włosy teraz? A no tak jak na zdjęciu poniżej. Od grudnia byłam raz na podcięciu włosów, tych najbardziej zniszczonych (oczywiście u innego fryzjera). Od tamtej pory nie farbowałam włosów, a ponieważ góra zgrała się z moim naturalnym kolorem pozwoliłam im spokojnie rosnąć. Odstawiłam praktycznie całkowicie prostownicę oraz używam suszarki z chłodnym nawiewem. Wiem, że i tak nie jest idealnie, ale myślę, że porównując z tym co było jest naprawdę nieźle.  Niemniej kosztowało mnie to dużo czasu, zaangażowania, nerwów i pieniędzy. 

10 komentarzy:

  1. Można wiedzieć gdzie byłaś u fryzjera?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisz priv na Facebooku lub DM na Instagramie :).

      Usuń
  2. Na ostatnim zdjęciu Twoje włosy wyglądają już bardzo ładnie w porównaniu z trzecim od góry... Masakra, że fryzjer potrafi tak zaszkodzić! Dobrze, że teraz dochodzisz do coraz lepszej kondycji włosów!

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka jest prawda, że w PL PO 90r. (POokragłostolcowa republika, tzw III erpe) nie ma żadnej kontroli ani weryfikacji żadnej branży pod względem jakości czy uczciwosci wykonywania usług. To samo z handlem wszelkimi artykułami, w PL jest sprzedawany kazdy bubel, na który jest POpyt. Handel i usługi to dla klienta i nabywcy loteria.

    OdpowiedzUsuń
  4. Współczuję, ja miałam inny przypadek. Byłam u fryzjera, który miał mi podciąć końcówki a opitolił polowe włosów i to na dodatek krzywo. Włosy miałam za łopatki teraz mam do ramion :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety tak się dzieje, gdy fryzjer nie zna się na tym co robi. Współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. współczuję, ja się staram unikać fryzjerów, niestety często nie znają się na tym co robią

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziewczyny musicie pisać opinie tym "fryzjerom" na stronach gdzie się reklamują, inaczej kolejne osoby będą miały zniszczone włosy, a w ten sposób może uda się wywalić takich partaczy z rynku, albo powstanie kultura i się będą liczyli z klientem. Przestańcie się obawiać opiniowania. W końcu to potem wy musicie po ich naprawiać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam mi też fryzjerka spieprzyła wlosy,miało być ombre a wyszla taka tragedia,że szok!wlosy mi wypadly,mialam za ramiona,teraz mam za ucho,próbuje wszystkich kosmetyków byle je odbudować! Niektórzy fryzjerzy powinni poprostu odejsc od zawodu bo jak widać nie nadają się kompletnie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam zaraz po operacji jaką przeszłam moje włosy były osłabione zrezygnowałam z prostownicy że suszarki o wysokiej temp po roku czasu włosy były piękne na długość zdrowe i silne Wybrałam się do fryzjerki bo chciałam odświeżyć kolor wcześniej rozjaśniany Fryzjerka nalozyła mi na całej długości rozjaśniacz myślałam że wie co robi że napewno uzyła odpowiedniego powiedziała tylko tyle wiesz dużo masz włosów wiedz jak ci trochę ubędzie nawet nie będzie widać a w modzie teraz jest olejowanie Wiedziała co zrobiła po tygodniu włosy zaczeły się łamac kruszyć długość jest do ramion a były do połowy pleców płakać mi się chce już samo to jak widziałam ile tam pozbyłam się włosów chciało mi się płakać stwierdziła że to normalne a byłam u Agnieszki w Podegrodziu nie polecam

    OdpowiedzUsuń