1 marca rozpoczęłam swoją przygodę z wydobywaniem skrętu na włosach. Bywało różnie - raz lepiej, raz gorzej. To co kiedyś wydawało mi się ekstra, dziś oceniam jako "meh" :D.
Oczywiście najgorzej skręt definiuje się wtedy, kiedy najbardziej mi zależy, czyli np. w Święta Bożego Narodzenia (miałam taką k*** na głowie, że musiałam je związać w koka). Ale bywają też #goodhairday jak na tych zdjęciach.
To mój kolejny świąteczny sweter. Bardzo lubię takie motywy - najchętniej chodziłabym w nich cały grudzień i styczeń. Wiem, że to dziwne, ale później jest mi autentycznie smutno, kiedy muszę odłożyć je na dno szafy, żeby czekały kolejny rok na swój czas.
Na sobie mam:
sweter - Bonrpix,
spodnie - Girl J.
Ja też zaczynam wydobywać właśnie! Możesz się podzielić tipami:D
OdpowiedzUsuńSweterek jest przepiękny.
U mnie na razie najlepiej sprawdza się ta kolejność i kosmetyki:
Usuń1. mycie delikatnym szamponem 2. odżywka emolientowa (aktualnie Garnier Hair Food) 3. Cantu aktywator + wgniatanie 4. Curlmelon Hairy Tale + wgniatanie 5. Plopping 6. Suszenie dyfuzorem :)
Zmysłowy komplet. To zawsze niezawodny zimowy strój, gruby sweter, obcisłe dopasowane jeansy, podkreślające figurę i nogi i długie skarpetki. Skarpetki mogłyby być jeszcze dłuższe, nawet zakolanówki.
OdpowiedzUsuńOj, sweter chyba idealny na zimowe wieczory. Ostatnio znalazłam taki pod choinką. Stylowy, wygodny i przede wszystkim ciepły :))
OdpowiedzUsuńTakie swetry mogę nosić całą zimę. :) Z włosami mam podobnie, zwykle jednak badhairday...
OdpowiedzUsuńTakich artykułów to ze świecą szukać! Trafiłem tu przypadkiem, ale jeśli reszta wpisów jest na podobnym poziomie, to na pewno zostanę. Niesłychanie potrzebny tekst, szczerze powiadając to dla mnie niemałe zdziwienie.
OdpowiedzUsuń